Subiektywny przewodnik po Krecie
Dzień 10
Dzień zwrotów o 180 stopni
Trasa: Kolimbari - Imbros - Frangokastelo - Hora Sfakion - Aradena - Kissamos - Kolimbari - Platanias - Kolimbari
Ημέρα 10
308kmDzień 10
Imbros, Frangokastelo, Aradena, Platanias nocą
Planując wypad do Frangokastelo jak zawsze wnikliwie przyglądaliśmy się mapie. Droga prowadząca do tej twierdzy zapowiadała się bardzo obiecująco, jednak jej położenie i wygląd oraz liczba zakrętów znacznie przewyższyła nasze wyobrażenia. Zdawało się, że Kreta tego dnia nie będzie nas już w stanie zaskoczyć. Cóż, teraz już wiemy, że byliśmy w błędzie.
1000 metrów serpentyn
Twierdza Frangokastelo położona jest na południowym brzegu wyspy, kilka kilometrów na wschód od popularnej miejscowości turystycznej Hora Sfakion. Aby dojechać tam trzeba kierować się na miejsowość Kares, do której zjazd z New Nationa Road jest mniej więcej w połowie drogi między Hanią a Rethymno. Początkowo mało ciekawa droga od pewnego momentu zaczyna oszałamiać widokami. Pełna ostrych zakrętów górska droga wije się wąwozem Imbros, aby pod koniec kombinacją kilkunastu serpentyn opaść o około tysiąca metrów aż do poziomu morza. To robi naprawdę duże wrażenie, tym bardziej, że droga w większości jest naprawdę komfortowa. Jedynie kilka jej starych odcinków daje wyobrażenie jak karkołomna dawniej była podróż tą drogą. Dziś to jest dość szeroka asfaltowa jezdnia, na której mieszczą się swobodnie dwa samochody, a niektóre z ostrych zakrętów zostały wyeliminowane z użytku przez nowo wybudowane tunele.
Twierdza Fragnokastelo
Prawdziwym celem naszej podróży jednak nie była droga przez wąwóz Imbros, lecz twierdza w Frangokastello, której opisy w przewodnikach obiecywały całkiem niezłą atrakcję. Wzniesiona została przez Wenecjan w 1371 roku w celu ochrony południowego wybrzeża przed najeźdźcami i piratami. Z miejscem tym związana jest również ciekawa legenda, wedle której corocznie w dniu 17 maja pojawiają się w fortecy uzbrojone czarne cienie, zwane ludźmi rosy. Są to duchy poległych tu bojowników, którzy zginęli broniąc w 1828 roku twierdzy przed Turkami. Ciekawostką jest to, że w wytłumaczeniu tego zjawiska biorą udział nawet naukowcy, wedle któych pojawiajace się postacie są fatamorganą.
Pascal opisuje twierdzę Frangokastelo jako jedną z "największych fortec na wyspie". Naszym zdaniem bardziej adekwatne byłoby napisanie, że jest to najmniejsza z największych fortec na wyspie, gdyż ciężko porównać jej wielkość z tak potężnymi twierdzami jak Heraklion lub Rethymno. Po dojechaniu na miejsce sądziliśmy, że to jedynie pierwszy z umocnionych szańców, niestety to było właśnie całe Frangokastello. Chyba nie musimy Wam pisać jak spory był to zawód i przychylamy się do zamieszczonych w internecie opinii innycyh osób, które piszą że nie warto tu przyjeżdżać wyłącznie dla twierdzy. Jest ona godna uwagi jedynie przy okazji zwiedzania tej okolicy. Na plus warto zaznaczyć, że przed twiedzą znajduje się spory parking, na którym można zostawić samochód, a wejście na jej teren jest całkowicie darmowe. Ciężko jednak byłoby wytłumaczyć jakiekolwiek opłaty za oglądanie pustego placu, jaki wita odiwedzjących po przekroczeniu bramy wejściowej.
Droga do Aradeny
Aby dojechać do Aradeny z twierdzy Frangokastello musieliśmy cofnąć się aż do miejsca, w którym kończy się droga prowadząca przez wąwóz Imbros, a następnie dojechać do Hora Sfakion. Aradena była dla nas zupełną zagadką. W Internecie przypadkiem znaleźliśmy informację o tym, że znajduje się tam most, który po prostu trzeba zobaczyć. Nie wiedzieliśmy jednak czego się spodziewać, bo przed wyjazdem nie szukaliśmy bliższych informacji ani zdjęć. Już kilkaset metrów po wyjechaniu z Hora Sfakion droga stała się na tyle ciekawa, że jeszcze bardziej zachęciła nas do dalszej jazdy.
Jej malownicze położenie na zboczu góry, niesamowita ilość zakrętów oraz zapierające dech w piersi widoki sprawiły że bardzo szybko zapomnieliśmy o serpentynach, jakimi jechaliśmy w wąwozie Imbros, a które zdawały się być nie do pobicia. Naszym zdaniem jest to na pewno jedna z najpiękniejszych dróg jakimi mieliśmy okazję jechać na Krecie. Jest to nowa, szeroka droga, a jej świeżość powoduje, że ściana skalnej półki, którą wiedzie jest wciąż mało stabilna i w wielu miejscach kamienne odłamki osypują się na nawierzchnię jezdni. Pod tym względem wymaga ona sporej uwagi od kierowcy. Zresztą leżące na drodze kamienie możecie zobaczyć na załączonym poniżej filmie.
Most w Aradena
Po około 15 km od Hora Sfakion dojechaliśmy do wąwozu Aradena, który droga pokonuje niesamowitym mostem. Ten kratownicowy stalowy most spina oba brzegi tego wąwozu, i w najwyższym miejscu wznosi się blisko 140 metrów nad ziemią. Most ten sprawia dosyć niepozorne wrażenie, gdyż jest bardzo wąski, praktycznie na jeden samochód, wyłożony drewnianymi belkami pomiędzy którymi są na tyle duże szczeliny, że bez trudu można zobaczyć przez nie odległe dno wąwozu. Spróchniałe i nadgryzione zębem czasu niektóe z belek wcale nie poprawiają samopoczucia na myśl o przejechaniu tym mostem. Profilaktycznie ustąpiliśmy pierwszeństwa przejazdu niemieckim turystom, którzy nieświadomie dokonali wnikliwej inspekcji technicznej.
Z ulotki jaką otrzymaliśmy w kiosku po drugiej stronie wąwozu dowiedzieliśmy się, że w wakacyjne weekendy są tu organizowane skoki na bungee. Po tych ponad trzech tygodniach jakie łącznie spędziliśmy do tej pory na Krecie myśleliśmy, że wyspa ta nie może nas już zaskoczyć niczym szczególnym. Jednak ten most był dla nas wielką niespodzianką i niezłym przeżyciem. Planując wypad w tamte rejony Krety warto mieć na uwadzę to miejsce, gdyż jest ono niezwykle widowiskowe, ale niestety w przewodnikach nie ma na ten temat ani jednej wzmianki. Tylko nasza nieśmiertelna mapa freytag&berndt znacząc tę drogę zielonym kolorem syganlizowała nam, że jest to trasa widokowa. Oczywiście droga powrotna jest nie mniej spektakularna i pozwala ponownie rozkoszować się niesamowitą kombinacją górkich serpentyn sąsiadujących z lazurowym morzem oraz białych domów Hora Sfakion znajdującej się u podnóża tej drogi.
Platanias, czyli potop szwedzki
Platanias to jedna z czołowych miejscowości uznawanych za typowo "rozrywkowy" kurort turystyczny. Miejscowość ta znajduje sie kilka kilometrów na zachód od Chanii. Wypad do tej miejscowości był dla nas interesujący, gdyż braliśmy ją pod uwagę jako jedną z potencjalnych lokalizacji hotelu. Drugi powód, dla którego chcieliśmy pojechać do Platanias to fakt, że planowaliśmy zrobić zakupy różnych regionalnych towarów, których niestety nie mogliśmy dostać w Kolimbari. Nasze pierwsze wrażenie po wjechaniu do Platanias to mała konsternacja zgiełkiem tam panującym. Nie sądziliśmy, że aż tak bardzo przyzwyczailiśmy się do sennej i spokojnej atmosfery Kolimbari. Z drugiej strony nie mogliśmy oprzeć się porównaniom Platanias do Stalidy i Malii. Jednak w przeciwieństwie do tych miejscowości, które były głównie opanowane przez młodych Anglików, Platanias to mekka Skandynawów, których charakterystyczne rysy twarzy, postura oraz kolor włosów dominują u większości osób spotykanych na ulicy. Kluby i tawerny nastawione są przede wszystkim na tą klientelę. Nic więc w tym dziwnego, że w programach telewizyjnych wyświetlanych na projektorach lub wielkich telewizorach również dominują języki skandynawskie. Niestety ilość sklepów z greckimi towarami zawiodła nas, nie kupiliśmy większości rzeczy, które planowaliśmy. Dominują tu raczej zwykłe markety z turystyczną tandetą, sklepy z ubraniami i podróbkami znanych marek. Pozytywnym aspektem naszej wizyty w Platanias było to że doceniliśmy "siłę" spokoju Kolimbari, które sprzyja prawdziwemu odpoczynkowi i ucieczce od codziennego zgiełku.