Subiektywny przewodnik po Krecie
Dzień 7
Rethymnon najładniejsze miasto Krety
Trasa: Kolimbari - Rethymnon - Kolimbari
Ημέρα 7
170kmDzień 7
Rethymnon
Rethymnon znajduje się mniej więcej w połowie drogi dzielącej Chanię i Heraklion. Z obu tych miast możliwy jest bardzo wygodny dojazd Nową Drogą Narodową, która przebiega w bliskim sąsiedztwie Retymnon'u. Warto pamiętać, że są tylko dwa zjazdy z New National Road pozwalające na dojazd do Rethymnon'u. Przy czym każdy z nich znajduje się na przeciwstawnym końcu miasta.
Parkowanie w Rethymnon
Wjeżdżając od strony Chanii trzeba liczyć się ze sporymi problemami z zaparkowaniem samochodu. Jedyny nieco większy parking znajduje sie niedaleko Fortezzy, jednak jest on bardzo oblegany. Oczywiście można próbować szczęścia szukając wolnego miejsca parkingowego w centrum miasta, ale w sezonie graniczy to z cudem. Niestety my mieliśmy wątpliwą przyjemność takiego poszukiwania i błądzenia w gąszczu jednokierunkowych ulic Rethymnon'u. Po kilku nieudanych próbach zdecydowaliśmy się na objechanie miasta Nową Drogą Narodową i ponowny wjazd od strony Heraklionu, gdzie znajduje się znany nam już z poprzedniego roku duży przyportowy parking Marina. Na tym wielkim placu nie ma problemów ze znalezieniem wolnego miejsca. W niektóre dni jest on płatny, jednak stawki nie są zbyt wygórowane, za ok 3,5 godziny postoju zapłaciliśmy 2,20 €. Dodatkowo parking ten sąsiaduje z przystanią jachtową, na którą rozpościera się z tego miejsca piękny widok.
Władza wenecka, turecka i na końcu grecka
Rethymnon z około 32 000 stałych mieszkańców to obecnie trzecie co do wielkości miasto Krety. Jego historia nie jest poznana zbyt dobrze. Półwysep Rethymnonu był zasiedlony prawdopodobnie w okresie późnominojskim. W starożytności miasto przeżywało swój rozkwit. Na mieście tym odcisnęli silny wpływ Wenecjanie i Turcy. Dla tych pierwszych było to najważniejsze miasto Krety, zaraz po Heraklionie i Chanii. Od 1460 roku mieszkańcy Konstantynopola i Peloponezu uciekając przed Turkami szukali schronienia właśnie w Rethymnonie. Liczne napady pirackie i rosnąca w siłę turecka potęga spowodowały, że Wenecjanie w XVI wieku zabudowali mury miejskie i Fortezzę. W 1646 roku miasto znalazło się pod panowaniem Turków, którzy utworzyli tu swoje centrum administracyjne i panowali aż do 1897 roku. W tym czasie miasto bardzo zmieniło swoje oblicze zacierając powoli wszelkie chrześcijańskie pozostałości i symbole. Większość kościołów została przekształcona w meczety. Po odzyskaniu przez Kretę autonomiczności i przyłączeniu jej do Grecji, w 1923 roku rozpoczęto wysiedlenie Turków, aby na ich miejsce przyjąć uchodźców greckich z Azji Mniejszej.
Muzeum Archeologiczne
Z parkingu Marina w pierwszej kolejności chcieliśmy dojść do Muzeum Archeologicznego znajdującego się dokładnie po drugiej stronie portu, tuż obok wejścia do Fortezzy. Wzdłuż portu prowadzi promenada obsadzona palmami i "sztuczną" trawą z dywanika, której soczysta zieleń podtrzymywana jest jedynie dzięki ciągłęmu podlewaniu. Muzeum Archeologiczne zostało urządzone w 1990 roku w byłym weneckim więzieniu. Planując jego zwiedzanie trzeba pamiętać, że jest otwarte (z wyjątkiem poniedziałków) tylko do godziny 15. Bilet wstępu kosztuje 3€. Muzeum jest raczej niewielkie, ekspozycja skupiona jest w jednym większym pomieszczeniu. Prezentowane zbiory obejmują czas od neolitu do okresu hellenistycznego. Spore wrażenie robią późnominojskie sarkofagi odkryte w nekropolii w Armeni. Generalnie w muzeum można fotografować, jednak w przypadku części eksponatów zabronione jest wykonywanie ich zdjęć. Zakaz ten dotyczy tych przedmiotów, których zdjęcia jeszcze nie były publikowane, a muzeum rezerwuje sobie pierwszeństwo do ich prezentacji.
Megali Porta
Kolejnym miejscem, które chcieliśmy zobaczyć to jedyna ocalała wenecka brama Megali Porta zwana także bramą Goura. To co obecnie jest podziwiane przez turystów stanowi jedynie namiastkę tej dawnej, centralnej bramy Rethymnonu. Megali Porta w dosłownym tłumaczeniu znaczy wielkie drzwi, zaś druga z nazw jaka odnosi się wobec tej budowli pochodzi od nazwiska rektora Jocopo Guoro panującego w latach, gdy była ona budowana.
Do naszych czasów z bramy tej zachował się tylko otwór wejściowy, szeroki na nieco ponad 2,5 metra oraz niewielka część przyległego muru. Budowla ta nie stanowi jakiejś oszałamiającej atrakcji i pewnie spora część turystów przechodzących ulicą Ethnikis Antistaseos nawet nie zdaje sobie sprawy, że przechodząc pod tym niepozornym kamiennym łukiem przekracza dawne mury miejskie. Jeśli jednak zajdziecie już w ten rejon miasta, to warto wejść do jednego z licznych sklepów położonych przy tej ulicy. Wiele z nich specjalizuje się w sprzedaży lokalnych produktów spożywczych. My z własnego doświadczenia możemy polecić Wam z czystym sumieniem zakup susznych ziół, przypraw i gotowych mieszanek, które do dzisiejszego dnia uszlachetniają nasze potrawy.
Do portu
Ostatnim przystankiem, jaki przewidzieliśmy na pobyt w Rethymnonie był Port Wenecki, w którym postanowiliśmy coś zjeść. Mieliśmy jednak ochotę i spory zapas czasu, by poszwędać się jeszcze po ulicach tego miasta. Idąc raczej mało przemyślaną i dosyć krętą drogą przyjeliśmy ogólny kierunek naszego spaceru, który miał się zakończyć na portowym wybrzeżu. Cały czas siłą rzeczy porównywaliśmy Rethymonon z Chanią. Oba miasta rywalizują o miano najpiękniejszego miasta na Krecie. Werdyktów jest tyle, ilu turystów zwiedzających tę wyspę, naszym zdaniem jednak Chania wypada znacznie gorzej w tej konfrontacji.
W porównaniu do portu weneckiego w Heraklionie lub Chanii ten znajdujący się w Rethymnonie jest mały. Większe statki wpływające do Rethymnonu zmuszone są do cumowania przy falochronie. W porcie weneckim mieszczą się jedynie niewielkie kutry rybackie. Port w Rethymnonie od zawsze borykał się z nanoszonym przez morze piaskiem, dotyczyło to zarówno starego portu weneckiego, jak i jego współczesnego odpowiednika. Wybrzeże portowe to istne zagłębie różnego rodzaju knajpek i tawern. Niestety jest to równoznaczne z tym, że przez gęsto ustawione stoły jest tam ciężko przejść. Dodatkowo utrudniają to naganiacze, którzy są wyjątkowo natrętni i usilnie starają się złapać klienta zaczepiając każdą przechodzącą osobę. Nie był to nasz pierwszy kontakt z naganiaczami, którzy na Krecie są dosyć pospolitym zjawiskiem. Jednak w Rethymnonie po raz pierwszy spotkaliśmy się z naganiaczami, którzy po odmowie w widoczny sposób potrafili okazać swoje niezadowolenie. Z tego powodu ten krótki spacer portowym wybrzeżem był dla nas bardziej męczący niż kilka wcześniejszych godzin wycieczki.
Kosztowne gratisy
Tak jak wcześniej pisaliśmy, zaplanowaliśmy że w jednej z przyportowych tawern zatrzymamy się na jakiś niewielki posiłek oraz na tradycyjne frappe.Dotychczasowe nasze doświadczenia z greckimi tawernami (i nie tylko tawernami) nauczyły nas, że prawie każde zamówinie lub większe zakupy są równoznaczne z małymi gratisami typu: talerz owoców, drinki, drobne przekąski. A jeśli nawet nie pojawiało się na stole nic gratisowego, to rachunek był niższy niż wynikałoby to z czystej kalkulacji kosztów zamówienia. Z tego powodu, gdy w końcu daliśmy sie załowić jednemu z portowych naganiaczy początkowo wcale nie zdziwiła nas przyniesiona na stół woda oraz meze z pieczywem. Lekko dziwne było jednak to, że te "gratisy" pojawiły się jeszcze zanim złożyliśmy i zrealizowano nasze zamówienie.
Cała sytuacja wyjaśniła się, gdy otrzymaliśmy rachunek, na którym pojawiły się te rzeczy, których nie zamawialiśmy. Przykra niespodzianka, tym bardziej, że tawerna ta nie należała do najtańszych. Postanowiliśmy jednak nie kłócić się o tych kilka dodatkowych euro, ale całą sytuację wspominamy raczej z niesmakiem. Zdecydowanie odradzamy Wam tawerny w tym rejonie, za to z czystym sumieniem możemy polecić knajpki znajdujące się z okolicach fontanny Rimondi, gdzie goście traktowani są z typowo grecką gościnnością.