Subiektywny przewodnik po Krecie

Wściekłe morze

Niestety nasz drugi pobyt na Krecie powoli dobiegał końca. Był to ostatni dzień, kiedy dysponowaliśmy Atosem, postanowiliśmy przeznaczyć go na błogie wakacyjne lenistwo i ponownie pojechaliśmy na plażę w Stavros. Miejsce to wybraliśmy ze względu na piaszczystą ładną plażę z łagodnym zejściem do morza, uroką zatoczkę i stosunkowo niedużą liczbę turystów (z przewagą Greków). Miejscowość ta wpadła nam w oko, kiedy spędziliśmy tu popołudnie 9 dnia. W związku z tym, że tego dnia po prostu odpoczywaliśmy, więc poniżej znajdzicie podsumowanie naszych wrażeń z wakacji w zachodniej Krecie.

Kolimbari

Na początku mieliśmy spore wątpliwości, czy ten senny port rybacki położony tuż u podnóża półwyspu Rodopou spełni nasze oczekiwania. W przewodnikach i Internecie znaleźliśmy bardzo mało i były to raczej zdawkowe informacje. Niemniej jednak z perspektywy czasu stwierdzamy, że był to dobry wybór. Nie szukaliśmy rozkrzyczanej turystycznej mekki z bogatym nocnym życiem, tylko cichej i spokojnej miejscowości będącej dobrą bazą wypadową do zwiedzania zachodniej Krety. Kolimbari to rybacka wioska, w której zdecydowana większość przebywających osób to stali mieszkańcy, którzy po prostu żyją tu i pracują. Przemysł turystyczny stawia w tym miasteczku dopiero pierwsze nieśmiałe kroki, więc turystów jest tu naprawdę mało. Kreteński charakter Kolimbari widać szczególnie po zachodzie słońca, kiedy Grecy zaczynają przesiadywać przed domami umilając sobie czas sąsiedzkimi pogawędkami. Na próżno szukać tu głośnej muzyki puszczanej w tawernach, a senny klimat jeszcze bardziej pogłębia leniwie sączące się słabe światło latarń. Z racji wyśmienitego jedzenia hotelowego nie odwiedziliśmy żadnej z lokalnych tawern, ale z tego co wypatrzyliśmy to mają one atrakcyjne ceny.

Basen portowy w Kolimbari
Basen portowy w Kolimbari

Basen portowy w Kolimbari

Ten statek lata świetności ma już za sobą
Ten statek lata świetności ma już za sobą

Ten statek lata świetności ma już za sobą

Zatoka kutrów rybackich
Zatoka kutrów rybackich

Zatoka kutrów rybackich


Centrum Kolimbari to niewielki plac przy basenie portowym, z którego wypływają w morze kutry rybackie. Wycieczkowiec, który przycumowany jest do nabrzeża wzbudził początkowo w nas nadzieję na to, że może właśnie stąd popłyniemy na Balos lub na północny kraniec półwyspu Rodopu. Niestety po zbliżeniu się do tego statku okazało się, że jest to stara łajba, która na tym cumowisku spędziła już spory kawałek czasu.

Basen portowy
Basen portowy

Basen portowy

Jeden z nielicznych hoteli
Jeden z nielicznych hoteli

Jeden z nielicznych hoteli

Wypożyczalnia samochodów Dias
Wypożyczalnia samochodów Dias

Wypożyczalnia samochodów Dias


Hotel wśród pól

Chryssana to hotel, w którym spędziliśmy całe dwa tygodnie, położony jest kilkaset metrów od Kolimbari, a dokładnie w wiosce Minothiana. Od północy sąsiaduje on z niewielką lokalną drogą oddzielającą go od morza, zaś z pozostałych stron otoczony jest polami uprawianymi przez okolicznych rolników. Foldery, w których opisywany jest ten hotel, przedstawiają tę plażę jako piaszczysto-kamienistą, jednak w rzeczywistości jest ona zdecydowanie bardziej kamienista, a niewielkie pasmo piasku znajduje się w części plaży sąsiadującej z drogą. Z tego co zauważyliśmy jedynymi amatorami tej plaży byli Grecy, którzy są przyzwyczajeni do takich warunków. Zejście do wody, a także dno morskie jest również pokryte sporymi otoczakami, co powoduje że poruszanie się nie jest zbyt przyjemne, a jeśli ktoś chce skorzystać z uroków kompieli morskiej to zdecydowanie polecamy zakup butów do wody.

Plaża w Kolimbari
Plaża w Kolimbari

Plaża w Kolimbari

Plaża piaszczysto-kamienista??
Plaża piaszczysto-kamienista??

Plaża piaszczysto-kamienista??

Niezła kopalnia dla amatorów kamieni
Niezła kopalnia dla amatorów kamieni

Niezła kopalnia dla amatorów kamieni


Mimo że plaża nie była mocną stroną Chryssany to jednak hotel ten zdobył nasze serce. Spokój i położenie na uboczu gwarantowały nam prawdziwy wypoczynek. W odróżnieniu od zeszłorocznych wakacji tym razem nikt nie zakłócał nam nocnej ciszy. Oddalenie Chryssany od zgiełku turystycznych kurortów doceniaja także Grecy, którzy stanowią większość klienteli hotelu. Prawdopodobnie to ich obecność wpływa także na doskonałe menu. Jedzenie w tym hotelu jest wyśmienite ze znaczną przewagą greckich dań. Godne podkreślenia jest to, że zarówno przy okazji śniadań, jak i obiadokolacji wybór dań był bardzo duży. Mimo tego, że jedno z nas nie jada mięsa to i tak nigdy nie miało problemu ze skomponowaniem sobie obiadu, który ledwie mieścił sie na talerzu. Przy wieczornych posiłkach codziennie można było skomponować sobie z zawsze świeżych składników sałatkę wiejską (znaną w Polsce jako grecka). Standardem do obiadokolacji też były owoce (arbuzy, melony, pomarańcze) oraz greckie ciasta (bardzo słodkie i bardzo kaloryczne).

Chryssana w całej okazałości
Chryssana w całej okazałości

Chryssana w całej okazałości

Baseny
Baseny

Baseny

Za czerwonymi kolumnami kryje się stołówka
Za czerwonymi kolumnami kryje się stołówka

Za czerwonymi kolumnami kryje się stołówka


Chryssana nocą
Chryssana nocą

Chryssana nocą

Pool bar
Pool bar

Pool bar

Hotelowy parking
Hotelowy parking

Hotelowy parking


Pokoje w tym hotelu to typowy grecki standard plasujący się w okolicy 3 gwiazdek. Oczywiście na próżno szukać tam marmurowych posadzek i wymyślnych luksusów, ale w ramach funkcjonalnej prostoty znajduje się w tych pokojach wszystko co niezbędne. Na duży plus trzeba zaliczyć bezpłatną klimatyzację, która co więcej działa również przy uchylonych drzwiach balkonowych. Mieszające się suche powietrze z klimatyzatora z wilgotnym i ciepłym powietrzem z zewnątrz tworzy idealne środowisko do spania. Z całkiem sporych balkonów jakimi dysponują wszystkie pokoje rozpościera się boczny lub bezpośredni widok na nieco oddalone morze. Cały hotel utrzymywany jest w idealnej czystości co według nas jest po części ważniejsze niż liczba gwiazdek przyznanych przez EOT. Do dyspozycji gości udostępnione jest jedno stanowisko komputerowe z dostępem do Internetu. Na terenie Chryssany znajdują się także dwa baseny z Poolbarem oraz kort tenisowy. Przy wjeździe umiejscowiony jest niewielki parking, na którym niestety mało kiedy są wolne miejsca. Na szczęście wzdłuż drogi oddzielającej hotel od morza jest sporo miejsca by zaparkować samochód, czasem udawało się nam nawet zostawiać Atosa w cieniu drzew.

Tak zwany boczny widok na morze
Tak zwany boczny widok na morze

Tak zwany boczny widok na morze

Malownicza klatka schodowa
Malownicza klatka schodowa

Malownicza klatka schodowa

Otoczenie hotelu jest idealnie utrzymane
Otoczenie hotelu jest idealnie utrzymane

Otoczenie hotelu jest idealnie utrzymane

Skromne wejście do recepcji
Skromne wejście do recepcji

Skromne wejście do recepcji


Półwysep Rodopou

Jeden z ostatnich dni na Krecie poświęciliśmy również na długi spacer wzdłuż wschodniego wybrzeża półwyspu Rodopou. Jest to jeden z ostatnich zakątków Krety, do którego dociera bardzo niewielu turystów. Oczywiście idąc piechotą nie dotarliśmy na jego północny skraj, gdyż byłaby to zbyt mozolna wycieczka zwłaszcza w takiej temperaturze. Na końcu szutrowej drogi wiodącej w tym kierunku znajduje się niewielka zatoczka z ruinami dawnej świątyni Dikte. Jeszcze na etapie planowania naszych wycieczek zakładaliśmy, że uda nam się dotrzeć do tej zatoczki od strony morza. Niestety już na miejscu w Kolimbari okazało się jednak, że nie ma takiej możliwości, gdyż nikt nie oferuje takiego rejsu. Było to dla nas zaskoczeniem, ponieważ w Internecie spotkaliśmy się z relacjami ludzi, którzy odbywali takie wycieczki.

Kwitnąca agawa
Kwitnąca agawa

Kwitnąca agawa

Malownicze wybrzeże
Malownicze wybrzeże

Malownicze wybrzeże

Samotna niewielka dzwonnica
Samotna niewielka dzwonnica

Samotna niewielka dzwonnica

Kreteńska flora
Kreteńska flora

Kreteńska flora


Jedna z nielicznych asfaltowych dróg tego półwyspu
Jedna z nielicznych asfaltowych dróg tego półwyspu

Jedna z nielicznych asfaltowych dróg tego półwyspu

Tu chyba często wieją silne wiatry
Tu chyba często wieją silne wiatry

Tu chyba często wieją silne wiatry

Porwane skalne wybrzeże
Porwane skalne wybrzeże

Porwane skalne wybrzeże


No cóż nie pozostało nam nic innego jak piesza eksploracja, której ograniczeniami były nasze chęci i siły. Bardzo szybko naszą uwagę przyciągnęło dzikie skalne wybrzeże. Co kilkaset metrów znajdowaliśmy miejsca, w których fale morskie rozbijały się o stromo opadający brzeg. Żywioł morza tworzył tak malownicze widowisko, że parokrotnie zatrzymaliśmy się spędzając kilkanaście minut na podziwianiu tego hipnotyzującego zjawiska. Dodatkowo w tym dniu morze było bardzo wzburzone co potęgowało jeszcze siłę uderzających fal. Było to również widoczne na plaży sąsiadującej z naszym hotelem. Morze wdzierało się na tyle daleko, że w zasięgu wlewającej się wody znajdowały się niektóre z plażowych leżaków. Cały dzień takiej pogody spowodował, że następnego poranka krystaliczna zazwyczaj woda Morza Egejskiego tym razem przybrała ziemistą barwę. Tego dnia fale były tak silne, że nawet tubylcy nie silili się na pływanie, a jedynie pozwalali by fale turlały ich po kamienistej plaży.

Od wschodu do zachodu

Na koniec chcielibyśmy pokusić się o porównanie naszych spostrzeżeń dotyczących wschodniej i zachodniej Krety. Mogłoby się wydawać, że w obrębie jednej wyspy nie powinno być aż tak dużych różnic, jednak w rzeczywistości wschodnia część wyspy znacznie różni się od zachodniej. W 2008 Kreta zapisała się w naszej pamięci jako surowa, skalista i górzysta wyspa prawie zupełnie pozbawiona drzew, a zielony kolor roślinności był zdominowany przez rdzawy odcień ziemi i spalonej słońcem flory. Wschodnia i centralna Kreta to raj dla wielbicieli wykopalisk archeologicznych. Prawie każda miejscowość może pochwalić się pozostałościami budowli z czasów rzymskich, a często nawet takich których korzenie sięgają czasów minojskich lub doryckich. Wiele współczesnych wsi kreteńskich zachowało starożytny układ domostw. Także ludzie zamieszkujący tę część wyspy wydali nam się bardziej przyjaźni i mili. Mieszkańcy wschodniej Krety nie raz zaskakiwali nas otwartością wobec turystów (czyli nas), przybywających z obcego kraju, gdy w nieoczekiwany sposób zagadywali lub też na powitanie wyciągali dłoń, w której znajdowały się rodzynki lub migdały. Tu nikogo nie dziwi, że każda osoba przechadzająca się alejkami nawet przez najstarszych mieszkańców zostanie przywitana radosnym yassas.
Także sprzedawcy w sklepach oraz kelnerzy w tawernach przy każdych nieco większych zakupach są łaskawi w swoich rachunkach, w których prawie za każdym razem „mylą” się na korzyść klienta. W tawernach każdy nieco większy posiłek kończył się „gratisami” od obsługi, któymi bywały owoce, drinki albo grecka wódka raki.

W zachodniej części Krety prawie zawsze nasze zakupy były liczone co do centa, a w tawernach nigdy nie zdarzyło nam się dostać coś gratis. Cóż może po prostu źle trafiliśmy… Także mieszkańcy tej części wydali nam się bardziej skoncentrowani na sobie i swoich sprawach. Zachodnia Kreta jest także uboga w wykopaliska, jej prawdziwą domeną zaś jest piękno natury. To tu znajduje się większość jej najsłynniejszych plaż, dzikie wąwozy i Park Narodowy Samaria. Duża ilość zieleni oraz pozostałości lasów powodują, że ta część Krety przypomina takie wyspy jak Korfu.

Nie da się ukryć że nam bardziej do gustu przypadł wschód i centrum wyspy. Niestety nie wiemy jak wygląda skrajny wschodni kraniec Krety, gdyż w rejonie tym byliśmy tylko raz na plaży Vai. Gdybyśmy w przyszłości pojechali ponownie na Kretę to właśnie na wschodni kraniec Krety, który chcielibyśmy poznać.